Bez kategorii, popularne, student

Skąd się biorą „fałszywi przyjaciele”?

„Fałszywi przyjaciele tłumacza” to potoczne określenie dla par międzyjęzykowych homonimów, to znaczy słów, mających takie samo brzmienie lub taką samą pisownię, ale różne znaczenia w dwóch (lub więcej) dowolnych językach.

Takie pary mogą występować między językami, które nie są ze sobą spokrewnione. Może być to kwestia przypadku, szczególnie jeśli języki rozwijały się w dużej odległości od siebie – coś po prostu brzmi nam bardzo podobnie. Lecz może to być też kwestia korzystania z jednego źródła, na przykład, kiedy języki europejskie „pożyczały” słowa z łaciny albo greki, ale niekoniecznie w tym samym celu. Zdarza się też, że na początku cel pożyczki jest ten sam, ale z czasem (jest to proces zwykle bardzo długi) ludzie zaczynają nadawać słowu inne znaczenie i w ten sposób finalnie wyrazy będą się różnić między sobą.

Języki niespokrewnione to na przykład para polski-angielski. Mamy takie słowa:

patetyczny – czyli „uroczysty, podniosły, pełny powagi”
pathetic – ang. najczęściej używane w znaczeniu „żałosny”

Oba słowa zostały wzięte z greki, gdzie pathetikos oznaczało „wrażliwy, wzruszający, cierpiący”. W angielskim to znaczenie się utrzymało, ale po jakimś czasie zaczęto używać dodatkowego znaczenia – „żałosny”, którego w języku polskim nie mamy. Jeśli więc osoba anglojęzyczna powie Wam, że jesteście patetyczni, powinniście zrozumieć, dlaczego używa takiego słowa, a potem możecie się już spokojnie obrazić.

W obrębie jednej grupy językowej sprawy dużo częściej się komplikują. To znaczy, że będzie dużo więcej „fałszywych przyjaciół” w parach: angielski-niemiecki, hiszpański-portugalski, polski-czeski, białoruski-ukraiński, itp.

Dlaczego?

Po pierwsze z tego samego powodu, o którym wspomniałam wyżej: często pożyczamy z jednego źródła. A im bliżej siebie sąsiadujemy, tym częściej słyszymy, co mówią tam „za ścianą”.

Na przykład:

Jeśli Czesi pożyczyli sobie słowo castellum (łac. „warownia”), Polacy podsłuchali ichniejsze kastel i szybko stworzyli swój podobnie brzmiący kostel a następnie kościół. W tym przypadku znaczenie było jednakowe, ale innym razem nie musiało tak być. Polacy pożyczyli sobie z niemieckiego słowo maszyna, Rosjanie słyszeli je u nas coraz częściej, więc pod wpływem mody na francuski również postanowili je sobie przyswoić, ale przy okazji nadali mu dodatkowe znaczenie: машина – „samochód”. Tak czy inaczej języki sąsiadów wzajemnie na siebie w ten sposób wpływały (i nadal wpływają!).

Po drugie, dawno, dawno temu języki w obrębie jednej rodziny nie różniły się od siebie aż tak, jak ma to miejsce teraz. Wszystko przez większe rozdrobnienie i rozproszenie grup etnicznych, które posługiwały się podobnymi dialektami. Pisałam o tym między innymi, kiedy wyjaśniałam Wam sprawę alfabetów. Kiedyś Słowianie dogadywali się dużo szybciej, rozumieli co mówią ich sąsiedzi, wzajemny wpływ języków słowiańskich był zjawiskiem znacznie częstszym. Dopiero stabilizacja granic, większa izolacja grup, budowanie własnych zasad i tożsamości powodowało, że języki „spotykały się” ze sobą rzadziej, każdy szedł w swoją stronę, rozwijał się i zmieniał w swoim tempie i na swoich zasadach. Znaczenia zaczęły się rozmijać. Przestaliśmy się aż tak dobrze rozumieć.

Po trzecie, nadal jednak podobne brzmienie języków w obrębie rodziny sprawia, że możemy usłyszeć słowo, które brzmi jak nasze, chociaż ma zupełnie inną historię. To powoduje salwy śmiechu po jednej i po drugiej stronie. I chociaż nazywane jest „fałszywym przyjacielem”, może być też zalążkiem przyjaźni 😉 Kto ma znajomych z Czech, ten wie!