Skąd się biorą „fałszywi przyjaciele”?

„Fałszywi przyjaciele tłumacza” to potoczne określenie dla par międzyjęzykowych homonimów, to znaczy słów, mających takie samo brzmienie lub taką samą pisownię, ale różne znaczenia w dwóch (lub więcej) dowolnych językach.

Takie pary mogą występować między językami, które nie są ze sobą spokrewnione. Może być to kwestia przypadku, szczególnie jeśli języki rozwijały się w dużej odległości od siebie – coś po prostu brzmi nam bardzo podobnie. Lecz może to być też kwestia korzystania z jednego źródła, na przykład, kiedy języki europejskie „pożyczały” słowa z łaciny albo greki, ale niekoniecznie w tym samym celu. Zdarza się też, że na początku cel pożyczki jest ten sam, ale z czasem (jest to proces zwykle bardzo długi) ludzie zaczynają nadawać słowu inne znaczenie i w ten sposób finalnie wyrazy będą się różnić między sobą. czytaj dalej

O wielokulturowości przy okazji Halloween

Nic nie jest w stanie przestraszyć człowieka tak, jak jego własna niewiedza. Nie są mu wcale potrzebne żadne demony.

A gdyby tak częściej i odważniej mówić: „sprawdzam!” i ze świętym spokojem zjeść cukierka?


Photo by Providence Doucet on Unsplash

Chociaż czasy się zmieniły, grozi się palcem przy „amerykańskim święcie” duchów tak samo, jak dwadzieścia kilka lat temu. Nie zapomnę, jak nie pozwolono nam zrobić w szkole lampionu z dyni, żebyśmy czasem nie przywołali nieczystej mocy i broń (jakikolwiek) Boże nie szerzyli zła wśród kolegów. czytaj dalej

Kocie historie językowe, których nie znacie

Zapewne każdy uczący się języków zdążył zauważyć, że słowo kot wygląda tak podobnie w wielu z nich.  Kot, cat, kat, Katze, gato, chat, kate albo kakis różnią się pojedynczymi głoskami, a wymawianie tych słów jednym ciągiem brzmi jak donośna dyskusja kupców na średniowiecznym targu na temat pierwszeństwa w posiadaniu kotów. Średniowieczny targ to, zdaje się, niezbyt sprzyjające kotom okoliczności, ale o tym później. Czy jednak hipotetyczna kłótnia handlarzy miałaby rację bytu? Czy któryś europejski język posiadał kota wcześniej niż pozostałe? czytaj dalej

#SolidarniZUkrainą: Kraków pomaga w nauce

W ostatnich dniach media społecznościowe przepełnione są linkami i informacjami na temat pomocy uchodźcom z Ukrainy. To naprawdę wspaniałe, że tak potrafiliśmy się zjednoczyć, ale nie ukrywam, że ja sama zaczynam się gubić w tym, gdzie, co i jak. Pomyślałam, że zbiorę w poście wszystkie instytucje w Krakowie, które włączyły się w pomoc w zakresie edukacji lub niebezpośrednio mogą w niej pomóc. Listę tego, co do tej pory wpadło mi w oko, zamieszczam poniżej. Będę ją na bieżąco aktualizować, bo takich miejsc przybywa. Być może gościcie u siebie uchodźców lub znacie kogoś, kto może potrzebować takich informacji? Przekażcie śmiało! czytaj dalej

Kraków profesorowej Szczupaczyńskiej

Wyobraź sobie podróż do przeszłości. Jaki czas i jakie miejsce wybierzesz? Czy będzie to Twoja przeszłość czy może odleglejszy moment w historii?

Nie znam osoby, która choć raz nie pomyślałaby o takiej możliwości.

Znam za to wiele książek, filmów, seriali, które poniekąd na taką podróż w czasie i przestrzeni nam pozwalają – zawsze je lubiłam i nadal chętnie po nie sięgam. Mimo to, jest jedna książka, której sposób narracji i genialne zobrazowanie głównej bohaterki sprawiły, że moje spacery po pewnym mieście już nigdy nie będą takie same. czytaj dalej

Po co nam te zapożyczenia, skoro mamy swój język?!

„Kiedy zadowolony z siebie skończył pisać odpowiedź do burzliwej dyskusji w Internecie, tradycyjnie już sięgnął po stojącą obok flaszkę, żeby dać upust emocjom i niejako przypieczętować dowód słuszności swych racji, przechylił ją raptownie i ze zdziwieniem spostrzegł, że nie ma w niej śladu alkoholu. Odstawił ją więc na taboret i wygodnie ułożył się w swoim hamaku. Obudził go dopiero hejnał, brzmiący gdzieś w oddali z krakowskiego Rynku i chlust wody wprost ze szlaucha sąsiadki, która akurat w samo południe postanowiła nawodnić swój trawnik. – Niech zakręci ten swój hydrant! – Syknął i przewrócił się na drugi bok…”

Powyższy, zupełnie wyrwany z kontekstu i nieco dziwny fragment mógłby stanowić początek jakiejś dłuższej opowieści, jednak w tym przypadku posłuży nam jedynie za przykład. W jakim języku został napisany? Bez chwili zwątpienia odpowiecie, że w polskim. A gdybym powiedziała Wam, że w tym fragmencie sporo jest słów nie do końca polskich, znaczy…obcych? czytaj dalej

Sanok. Przewodnik wyjątkowy

Zaskoczył mnie kiedyś student-obcokrajowiec, który przyjechał do Polski aż z Teksasu celem podszkolenia swoich umiejętności w naszym języku. Jak to zwykle bywa, studenci z zagranicy mają na ogół mniejszą lub większą świadomość w temacie dużych atrakcji turystycznych Polski – albo się interesują albo już u nas nieraz w celach turystycznych byli. Dlatego czasami na lekcję o podróżach lubię przynieść też materiały o mniej oczywistych miejscach i atrakcjach. Tak też było i tym razem. Jak tylko wspomniałam o Sanoku, usłyszałam: Byłem tam! 15 lat temu z wycieczką! Piękne miasto… Rzadko mi się to zdarza, żeby moi studenci wyruszali w stronę Podkarpacia, a tym bardziej Sanoka, a tu – proszę. czytaj dalej