Natknęłam się ostatnio w Internecie na taką ciekawostkę:
„Nazwa Warszawa pochodzi z języka angielskiego – „war”- wojna i „saw”- zobaczyć, i oznacza „miasto, które widziało wojnę”.
Post opublikowała szkoła językowa.
Nie mogłam przejść obojętnie. Warsaw czy Warszawa? Co było pierwsze? Co z czego wynikło? I jak łatwo rozpoznać, czy ciekawostka językowa, którą czytamy jest prawdą czy może chwytliwym postem? Podzieliłam się swoimi wnioskami na Instagramie, choć moi obserwatorzy nie byli początkowo przekonani. W konsekwencji powstał ten tekst – akurat w wigilię tak ważnego dla nas święta, 11 listopada.
Prawda czy bzdura?
Większość osób doszła do wniosku, że powyższa ciekawostka jest bzdurą. Pojawiły się też głosy, że jednak prawdą, bo zapisała się nawet w popkulturze – na dowód miałam okazję odświeżyć sobie ten skecz kabaretu Ani Mru Mru. Jednak ten argument mnie nie przekonał. Kabarety z natury obśmiewają pewne zjawiska, mogą być pośrednikami kultury, ale w żaden sposób nie źródłami naukowymi, nie mogą zastąpić słownika etymologicznego.
Większość jednak miała rację. Ta ciekawostka to typowa etymologiczna bzdura. Problem w tym, że mało kto wiedział, dlaczego.
Kto nadał nazwę Warszawie?
Weźmy najpierw na tapet historię i logikę: gdyby polska nazwa „Warszawa” pochodziła od angielskiej „Warsaw”, oznaczałoby to, że nazwę polskiemu miastu nadali Brytyjczycy. Mamy średniowiecze – angielscy rycerze przemierzają na wschód pół Europy w stanie po wielu lokalnych bitwach, i dopiero zatrzymując się pod osadą gdzieś w centralnej Polsce, jednogłośnie stwierdzają, że akurat ona musiała widzieć dużo wojen? Dlaczego wcześniej po drodze nie nazwali tak Mediolanu, Nicei czy jeszcze innych miast…?
Nie umniejszając wagi historycznej żadnego miasta.
Był sobie Warsz…
Jak mówi Encyklopedia PWN, miasto Warszawa zostało założone około XIV wieku. W tym czasie zarządzał tym terenem niejaki Warsz. I to stąd gród wziął swoją nazwę – „Warszawa” wskazuje na to, czyją byłą osadą. Podobnie było z Częstochową czy Wrocławiem. Notabene Wrocław wziął się od imienia Warcisław, a Warsz to również skrót od… Warcisława!
Początkowo nazwa brzmiała nieco inaczej – Warszewa. Wiemy to ze źródeł pisanych. O Warszewie pisał między innymi Sebastian Fabian Klonowicz (XVI wiek) w swoim poemacie „Flis, czyli spuszczanie statków Wisłą i inszymi rzekami do niej przypadającymi”:
„A takich brzegów nawięcej na lewej
Stronie do Gdańska płynąc od Warszewy
Bowiem się Wisła z starego zawodu
Drze do zachodu.”
Jeśli nazywała się Warszewa, zakładając, że była zapożyczeniem z angielszczyzny, dlaczego wariant angielski nie brzmiał „Warsew”? Tutaj interpretacja byłaby już mniej ciekawa?
Dowód, że nazwa Warszawa pochodzi od Warsza, możemy znaleźć w słowniku etymologicznym, np. Aleksandra Brucknera:
Inne przydatne słowniki w tej materii to Słownik Etymologiczny Wiesława Borysia czy Słownik Nazw Geograficznych Polski Jana Grzeni.
Swoją drogą, Warszewa musiała zmienić się na Warszawę poprzez upodobnienie e->a, które zachodziło w wielu słowach gwar mazowiecko-północnopolskich. Chciano mówić „jabłko” zamiast gwarowo „jebłko” czy „jagoda” zamiast „jegoda”. Przez przypadek musiano podciągnąć pod tę regułę Bogu ducha winną Warszewę. Ten językowy mechanizm tłumaczył swego czasu profesor Jan Miodek.
A co z teorią o „mieście, które widziało wojny” z punktu widzenia językoznawstwa?
Słowa zbudowane są z morfemów, czyli cząstek posiadających znaczenie. Każde słowo ma podstawę słowotwórczą i dodatkowe morfemy, jak na przykład prefiksy, sufiksy, końcówkę. Każdy z tych morfemów jest wykładnikiem znaczenia (na przykład mówią nam, czy to zdrobnienie czy rodzaj żeński czy czas przeszły), ale to nie oznacza, że możemy dowolnie dzielić słowa na sylaby czy litery, które miałyby być samodzielnymi jednostkami leksykalnymi:
Glasgow – składa się z „glass” „go” i „w”, oznaczającego „whiskey”?
Gdyby tak było, należałoby się tej whiskey doszukiwać w każdym angielskim słowie, zawierającym tę literę. Warsaw? Wątpliwe.
Wspominałam już kiedyś w poście o cyrylicy, że litery nie posiadają znaczeń (chyba, że słowo składa się z jednej litery, ale to inna kwestia). Gdyby tak było, gdybyśmy interpretowali znaczenia słów za pomocą znaczeń sylab czy liter, oznaczałoby to, że najpierw stworzyliśmy pismo, a dopiero później zaczęliśmy mówić. Tak się nie dzieje: człowiek rodzi się, mówi, dużo mówi, a potem idzie do szkoły i poznaje litery.
Ok, a co z Białymstokiem i Krasnymstawem?
Białystok – Biały Stok, Krasnystaw – Krasny Staw, Ostrołęka – Ostra Łąka…
Faktycznie są miasta, które obecnie są złożeniami lub zrostami, to znaczy nazwami, które kiedyś były zestawieniami – składały się z dwóch członów, teraz zlanych w jeden o dwóch podstawach słowotwórczych. To jedno z charakterystycznych przekształceń w okresie staropolskim. Część się połączyła, a część pozostała w niezmienionej formie, jak na przykład Nowy Dwór, Piekary Śląskie czy Tarnowska Wola.
Ten przypadek nie dotyczy jednak Warszawy, niestety.
A może jednak? A Wars i Sawa?!
Wars i Sawa oraz „Warz, Sawa!” to tylko legendy. Problem napotykamy przy etymologii Sawy – to imię męskie, a w obu przekazach występują kobiety o tym imieniu. Legendy mają dużo wspólnego z tzw. etymologią ludową – najpewniej ktoś chciał wytłumaczyć znaczenie nazwy „Warszawa” i tak wyszło.
Co dalej?
Warszawa to niezaprzeczalnie miasto, które widziało niejedną wojnę. Jednak nie możemy mówić, że jest to wyjaśnienie znaczenia słowa. Nie możemy również doszukiwać się znaczeń w wariantach obcych i tłumaczyć nimi słów polskich. Szanujmy pracę historyków i etymologów, tworzących rzetelne źródła i nie udostępniajmy postów z wątpliwymi ciekawostkami. Przyczyniamy się tym do upowszechniania pseudonauki, z którą w dobie Internetu bardzo trudno walczyć. Naukowcy w wielu dziedzinach powoli tracą cierpliwość, tylko dlatego, że ktoś chce interpretować rzeczy po swojemu. Mamy wolność myśli i słowa, ale wybierajmy źródła wiedzy mądrze. Pamiętajmy, że żeby potwierdzić swoją teorię musimy zawsze obalić najpierw wszystkie poprzednie, nie wystarczy potok myśli w komentarzach 🙂