Ostatnio przy okazji rozmów na fali kursów językowych, w których w domu obecnie uczestniczymy, zapytałam moich obserwatorów w mediach społecznościowych o to, czy jest coś, co ich denerwuje na prywatnych lekcjach języka. Czy coś im nie pasuje i co by zmienili?
Problemów i opinii pojawiło się kilka, wszystkie jednak zasługują na uwagę i opatrzenie komentarzem. Wśród zgłaszanych kwestii była mowa m.in. o niedostosowaniu poziomu, koncentrowaniu się na zadaniach domowych, opieraniu się jedynie na podręcznikowym kluczu odpowiedzi czy o nieprzygotowaniu do zajęć.
Zbliża się rok szkolny i na pewno wielu z moich czytelników wkrótce zacznie szukać prywatnego nauczyciela, szkoły językowej czy kursu grupowego. Wielu nauczycieli również wróci po przerwie do pracy. To jest dobry moment, byście przeczytali ten tekst. A piszę go z perspektywy uczącej się nauczycielki. Podobno nie ma nic gorszego od nauczyciela wśród studentów! 😉
P.S. Fragmenty można czytać wyrywkowo!
NA POCZĄTEK – TRUDNY WYBÓR, PROSTE RADY
Liczba ofert usług językowych w ostatnich latach urosła do całkiem pokaźnych rozmiarów. Niestety im ich więcej, tym trudniej w tym gąszczu odnaleźć prawdziwe perełki, a nauczać języka próbuje już prawie każdy. I wszędzie, ale to wszędzie bez wyjątku, możesz spotkać nauczyciela wykwalifikowanego, ale możesz też spotkać dorabiającego sobie studenta czy hobbystę. W zasadzie, to też jakiś wybór, każdy z nas ma inne potrzeby.
W rozmowach z osobami, niebędącymi specjalistami w dziedzinie języków i ich nauczania spotykam się ze zdziwieniem: mało kto wie, że może na przykład zapytać w prywatnej szkole o kwalifikacje lektora, który ma go uczyć. No, bo dlaczego nie? Wiecie, to trochę tak, jak wybierając lekarza, szukacie najpierw informacji o nim albo chociaż pytacie bliskich, czy im pomógł. Nie ma nic złego w tym, żeby zapytać o wykształcenie, ukończone kursy pedagogiczne czy studia podyplomowe, które są swoistą wizytówką nauczyciela. Nie trzeba oczywiście zamieniać się w Sherlocka Holmesa i niemile brać na rozpyt osłupiały personel szkoły. Można normalnie, po ludzku, z uśmiechem.
Swoją drogą, szkoły językowe z reguły nie zaglądają do dyplomów nauczycieli. To też źle.
KOLEJNY KROK – DOPASOWANIE DO GRUPY
Jedna z obserwatorek opisała swoje niezadowolenie w ten sposób:
Nie chcę Was martwić, ale czasem nie ma tu idealnych rozwiązań. Są jednak ważne elementy składowe i kilka praktycznych wskazówek.
Decydując się na kurs grupowy, zawsze miejcie przede wszystkim na uwadze to, że każdy uczestnik jest na nim tak samo ważny jak wy 🙂 Ja wiem, że płacimy, że chcemy jak najwięcej dla siebie, ale kurs grupowy to też jakaś forma kompromisu, chociażby między ceną a stylem nauki.
Nawet jeśli grupa zaczyna naukę od zera, po kilku lekcjach zaczynają wychodzić różnice. Ludzie na takim kursie są z różnych środowisk, w różnym wieku. Uczą się od początku na tym samym poziomie, ale nagle okazuje się, że jeden łapie w lot, a inny się jeszcze nie oswoił, dla jednego to już piąty język obcy, a drugi nigdy nie poznał żadnego, jeden uczy się regularnie, drugi o nauce przypomina sobie po wejściu do sali zajęciowej… I teraz wchodzimy my (cali na biało…) nauczyciele-magicy i musimy czasem nieźle się nagimnastykować, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Co może zrobić szkoła?
Dobrze przetestować studentów. A jeśli osób z jednego poziomu jest więcej, nie umieszczać ich w grupach losowo, tylko postarać się jak najlepiej dopasować.
Co może zrobić nauczyciel na lekcji z niejednorodną grupą?
Wesprzeć wolniejszych, ale dać też dodatkowe lub trudniejsze zadania tym szybszym. Nie redukować prędkości, nie zaniżać sztucznie poziomu, ale też nie oczekiwać, że wszyscy nadążą za jedną osobą. Motywować i uświadamiać studentów, co i po co robimy, a także dlaczego to jest ważne.
Co może zrobić student?
Odpocząć, gdy inni cierpią katusze!
A tak na poważnie…:
– zlokalizować problem: rozróżniać poziom grupy i realizowanego programu od tempa zajęć. W grupie B2 żaden nauczyciel przecież nie zacznie robić ćwiczeń z A2, żeby łatwiej było słabszym 🙂 (jak zacznie, lepiej uciekać! ;-))
– zaakceptować, że dzisiaj ja się nudzę, a jutro sam będę mieć więcej pytań
– nie sugerować się innymi – to, że innym w tej chwili idzie lepiej, nie znaczy, że mi nie idzie wcale 🙂
– nie wywierać presji na „słabszych” grupowiczach, bo sytuacja się tylko pogorszy (tak, mowa też o rzucaniu spojrzeń!)
– gdy tempo zwalnia, można zająć się swoimi notatkami. Mnie brakuje czasu na ich robienie podczas gonitwy na kursie indywidualnym. Na grupowym momentami się nudziłam, ale miałam czas na zwiększenie koncentracji i porządek
– poprosić o dodatkowe ćwiczenia
– porozmawiać z nauczycielem, jeśli czujemy, że odstajemy od grupy – może przypadkowo źle nas wpisano?
– poprosić o zmianę grupy
– wybrać szkołę, która zwykle ma dużo studentów. Im więcej studentów, tym łatwiej o idealne dopasowanie do grup i więcej możliwości zmian, jeśli nam się nie spodoba
– zmienić typ zajęć na indywidualne, jeśli nie ma innych możliwości, a potrzeby rosną. Ja tak zrobiłam.
⇒ Szkoła reklamuje zajęcia językowe dla całej rodziny jednocześnie? Uciekać od razu. Chyba, że lubimy bawić się z naszymi dziećmi, albo nasz syn jest Sheldonem Cooperem.
NAUCZYCIEL NIE ZGŁASZA NIEPRZYGOTOWANIA
Dochodzimy do momentu, w którym ja tracę cierpliwość. Przy całej swej wyrozumiałości do ludzkich błędów, życiowych sytuacji, gorszych dni i empatii wobec drugiego człowieka, niestety – mierzę drugiego nauczyciela własną miarą 😉 Wiem, że chwilowe zaćmienia się zdarzają, jednak częste wpadki nie będą wyglądać dobrze. Jako studentka w takich momentach zaczynam szukać alternatyw.
Nieprzygotowanie i chaos na lekcji uczniowie młodsi i starsi wyłapią od razu. Błędem jest zakładanie, że jako nauczyciel robię ten materiał po raz setny, więc nie muszę się przygotowywać. Ta sama lekcja w innej grupie będzie zawsze nową lekcją.
♦ Jeśli Wasz nauczyciel zadaje Wam zadanie, a dopiero podczas sprawdzania odpowiedzi znowu zauważa, że były tam kwestie, których nie powinno być, znaczy, że zwyczajnie nawet nie przeczytał wcześniej zawartości. Nie zaplanował, co i po co.
♦ Jeśli Wasz nauczyciel zadaje Wam słuchanie, a sam po raz kolejny nie zna do niego odpowiedzi albo okazuje się, że polecenie polegało na czymś innym niż myślał, to zwyczajnie tego zadania sam wcześniej nie przerobił. A powinien.
♦ Jeśli Wasz nauczyciel przerabia z Wami zajęcia na podstawie strony z kluczem odpowiedzi i tylko to mu się musi zgodzić, to nie – niestety to nie jest przygotowana lekcja.
Co może zrobić student?
– być wyrozumiałym, jeśli to przypadek
– reagować, jeśli to zdarza się notorycznie (uzupełnić ankietę, zgłosić problem w sekretariacie, delikatnie coś zasugerować nauczycielowi, kiedy ten pyta, czy studenci mają jakieś życzenia…)
– zmienić nauczyciela, jeśli nam nie odpowiada
– zmienić szkołę
ZADANIE DOMOWE
To temat na osoby tekst. Jednak, mówiąc krótko, są ważne – to moja osobista opinia z obu perspektyw. Tylko ich ilość musi być dostosowana do możliwości i uczniów i zajęć.
Zajęcia nie mogą polegać na samym sprawdzaniu zadań. Niektóre zadania nie wymagają wspólnego sprawdzenia, a jedynie omówienia problemów – zaglądaliście kiedyś na koniec książki? 😉
Twój nauczyciel ciągle sprawdza zadania domowe i nauka zwolniła?
– zapytaj, czy możesz niektóre zadania oddać/przesłać mu do wglądu
– poinformuj, ile błędów znalazłeś/aś w swoim zadaniu (bo już sprawdziłeś/aś w kluczu!)
– poproś o inny typ zadań domowych.
Jak to mówią – klient, nasz pan! Chociaż też nie władca. To nauczyciel ma kierować procesem naszej nauki. To on ma wiedzieć, co jest dla nas dobre. Nie trzeba mu patrzeć na ręce i wątpić w każde słowo, ale jeśli widzimy, że coś jest ewidentnie nie tak, zareagujmy – dla siebie.