student

Jak zwracać się do wykładowców bez niepotrzebnego faux pas

Dawno, dawno temu w pierwszym dniu zajęć na pierwszym roku studiów zostaliśmy wyczuleni przez młodszych lektorów na to, w jaki sposób należy zwracać się do różnych wykładowców, szczególnie w korespondencji mailowej. Już wtedy większość z tych informacji była dla mnie i moich nowych kolegów całkiem oczywista. Jednak dziś, rozmawiając ze studentami i obserwując ich, widzę, że powtarzanie pewnych zasad akademickiego savoir-vivre’u może być całkiem przydatne. Dlatego po 5 latach pracy na uczelni tym razem ja czuję się więc poniekąd w obowiązku i postanowiłam, że o tym napiszę – w nadziei, że jednak po coś. Zbieżność imion, nazwisk i tytułów w tekście zupełnie przypadkowa.

Na początku był tytuł

Zacznijmy od tego, że w każdej szkole wyższej uczy szereg nauczycieli akademickich, posiadających najróżniejsze tytuły – od magistra do profesora. Przed rozpoczęciem studiów dobrze jest zapoznać się z listą swoich wykładowców i sprawdzić, kto jest kim. Ja jestem tylko (i aż) magistrem i póki co ten stan się nie zmienia, wystarczy więc powiedzieć „pani magister”. Oczywiście są uczelnie, gdzie tradycja podpowiada, żeby do wszystkich nauczycieli zwracać się per „profesor”. Jeśli więc ktoś nazywa mnie panią profesor, uśmiecham się do siebie, wiedząc, że raczej nigdy nią nie zostanę. Gdybym jednak profesorem była, a ktoś zwróciłby się do mnie per „pani magister”, byłabym cokolwiek niezadowolona. Morał z tego jest jeden: tytuł zawsze lepiej zawyżyć niż zaniżyć. W najgorszym wypadku zabrzmi to jak komplement, a student wyjdzie z tej sytuacji bez szwanku. Mówimy więc, jak następuje:

magister – pani magister, panie magistrze
doktor – pani doktor, panie doktorze
doktor habilitowany – pani profesor, panie profesorze*
profesor – pani profesor, panie profesorze

*Jeszcze do niedawna do doktorów habilitowanych zwracano się „panie doktorze”. Jakiś czas temu przyjęto nazywać ich jednak profesorami

A imię jego…

Uczelnia wyższa to ten moment, kiedy nauczyciele przestają zwracać się do nas na ty, szanując powagę sytuacji i fakt, że jesteśmy dorośli. Zamiast „Stasiu”, słyszymy więc „panie Stanisławie”. To miło, że nie wołają też „Kowalski!”, żebyśmy nie czuli się jak w wojsku. W drugą stronę jest jednak trochę inaczej. Nie jest pożądanym zwracanie się do wykładowcy, używając jego imienia, nawet jeśli poprzedzimy je grzecznościowym pan/pani. Oczywiście zdarza się, że wykładowca jest w wieku studenta, zdarza się, że nawet młodszy! Oczywiście, że nie musi być najważniejszym profesorem, może być nauczycielem prowadzącym najmniej ważny, w naszym mniemaniu, przedmiot. Jednak jest wykładowcą, a relację student-nauczyciel określają hierarchia i pewne zasady, i jeśli sam nie prosi o nazywanie go „panem Adamem”, lepiej tego nie robić.

Jako ciekawostkę dodam, że sytuacja ta jest tym bardziej problematyczna w krajach, których język nie używa form oficjalnych w kontaktach – na przykład w języku angielskim. Na zagranicznych uniwersytetach znacznie łatwiej popełnić więc tę gafę, bo mówiąc do wszystkich na ty, czujemy się ogólnie swobodniej. Pewien profesor opowiadał mi kiedyś, jak bardzo drażnią go sytuacje, gdy studenci zwracają się do niego ‘Hey, Marc’. Nie róbmy tego.

Jakie powitanie, takie wrażenie

Rozpoczynając mail, najlepiej zacząć od wyrażenia „Szanowny Panie + tytuł”. Możemy napisać więc: „Szanowny Panie Magistrze” czy „Szanowna Pani Profesor”. Samo „Szanowny Panie” i „Szanowna Pani” też jest jak najbardziej w porządku. Czasami możemy napisać zwykłe „Dzień dobry”, szczególnie do nauczycieli z najniższymi tytułami (mnie takie powitanie nie przeszkadza) lub jeśli wiemy, że adresat nie ma nic przeciwko, ale na wszelki wypadek zalecałabym ostrożność, bo to jak z tytułami – lepiej zawyżać. Jednak nie wypada pisać „witam”. Pamiętajcie, że witać może gospodarz swoich gości, nie na odwrót.

Jakie pożegnanie, taki efekt końcowy

Najbardziej oficjalną formą jest „Z poważaniem”, zaś nieco łagodniejszą, w moim odczuciu, „Z wyrazami szacunku”. Te dwa zwroty, choć brzmią bardzo formalistycznie i urzędowo, tworzą piękną kompozycję z rozpoczynającym maile wyrażeniem „Szanowny Panie”. Jednak jeśli możemy pisać do kogoś „dzień dobry”, myślę, że możemy też go na końcu pozdrowić. „Pozdrawiam”, według mnie, w ogóle nie jest wcale złym zwrotem. Jednak jeśli piszemy w jakiejś istotnej kwestii, na dodatek do ważnych wykładowców z wyższymi tytułami, bezpieczniej pozdrowienia zostawić na inną okazję, a teraz zachować jednak styl urzędniczy – zupełnie tak, jak gdybyśmy pisali tradycyjne pismo czy podanie.

Kropki, przecinki i inne znaki

W mailach do wykładowców pamiętajmy też o wszystkich znakach interpunkcyjnych i ortografii. Pisanie bez polskich znaków wygląda mało profesjonalnie i trudno czytać taką wiadomość, a to wzbudza niechęć. Podobnie działa brak wszelkich przecinków i kropek, który czasem również wskazuje na negatywne emocje nadawcy lub jego obojętność, a nawet brak szacunku (co widzi adresat: spieszył się, jest zdenerwowany, pisze bez zastanowienia, chaotycznie, pod wpływem emocji). Oczywiście literówki się zdarzają każdemu, ale starajmy się przeczytać mail przed jego wysłaniem. I starajmy się nie wstawiać emotikonów.

„Pan” – dużą czy małą literą?

Często obserwuję ten problem w postach i komentarzach internetowych, ale zdarzyło mi się też w mailach. Internauci na wszelki wypadek wolą pisać „Pan/Pani” – dużą literą tak, jak gdyby bali się kogoś urazić. Najprostszą metodą na odróżnienie „pana” od „Pana” jest zadanie sobie pytania – czy piszę wprost do tej osoby czy o niej? Zwróćcie uwagę na dwa poniższe przykłady:

Piszę do Pana w sprawie egzaminu.
Rozmawiałem z panem Kowalskim w sprawie nowej umowy.

W pierwszym przypadku zwracam się bezpośrednio do adresata wiadomości. W drugim opisuję adresatowi osobę trzecią – niejakiego pana Kowalskiego, który tego zdania czytał nie będzie.

Niech maile do wykładowców nie będą już takie straszne!

Pamiętając o tych kilku podstawowych zasadach, na pewno z większym sukcesem będziecie komunikować się ze swoimi nauczycielami. Przed rozpoczęciem studiów (a i w trakcie nie zaszkodzi) sprawdźcie też strony internetowe swoich uczelni – uniwersytety bardzo często umieszczają w zakładkach dla studentów swoje własne poradniki nie tylko odnośnie pisania wiadomości czy podań, ale również na temat tego, jak stosownie ubierać się na zajęcia czy egzamin.

Powodzenia!

P.S. Przed rozpoczęciem studiów warto założyć sobie profesjonalny, studencki adres e-mail, składający się z imienia i nazwiska oraz spokojnej domeny (buziaczek.pl na pewno taką nie jest).