Zwyczajna lekcja. Jedna z wielu, ale też jedna z moich pierwszych. Jest energia, motywacja. Ćwiczymy, mówimy, piszemy na tablicy, na chwilę nawet włączamy komputer. Nie wiadomo kiedy mija 90 minut, które spędziliśmy poznając nowe zwroty, ucząc się komunikacji i poprawności. Jest jednak coś, co odróżnia tę lekcję od innych. A właściwie ktoś.
W lekcji uczestniczy inny nauczyciel, który bacznie obserwuje moje lektorskie poczynania – niezależnie od stażu pracy w różnych instytucjach zdarza się to, od czasu do czasu. Takie zajęcia pod nadzorem bywają dla lektora stresujące, chociaż wiele zależy od sytuacji i otoczenia. Ta lekcja zdecydowanie taka nie była. Zresztą, nie traktuję osoby hospitującej jak intruza, w zasadzie nawet często jej nie dostrzegam. Prowadzę lekcję tak samo jak zawsze, starając się dać z siebie wszystko.
Ostatnie minuty zajęć. Powtarzamy nowe słowa, zadaję pracę domową. Czas mija. Żegnamy się, studenci wychodzą z sali i potem jak zwykle – ścieram tablicę, odstawiam na miejsce krzesła, które jako rekwizyty postawiliśmy na środku sali, wyłączam komputer, wkładam swoje rzeczy do torby. Chwila moment i jestem gotowa do wyjścia, kiedy słyszę głos mojego obserwatora i przypominam sobie o jego obecności.
Omawiamy przez chwilę wszystkie elementy lekcji. Na końcu słyszę:
– Zmazała pani tablicę po skończeniu zajęć – prawie nikt tego nie robi!
– Ale jak to – nikt?! – Reaguję od razu i myślę sobie, że dla mnie to taka czynność wręcz odruchowa, naturalna.
Kolejna zwyczajna lekcja. Wchodzę do sali, mażę tablicę po poprzedniku, szukam flamastrów, bo wpadły najwyraźniej w jakąś inną, bliżej nieokreśloną czasoprzestrzeń, zmiatam z blatu okruszki po kanapce zjedzonej naprędce. Tracę czas. Innym razem przestawiam ciężkie stoły, których układ zmienił się na wcześniejszych zajęciach najwyraźniej w ramach jakiejś pracy grupowej, szukam brakującego magnetofonu, znowu mażę. A ostatnio nawet tablica wolnostojąca z jednej sali wyparowała. Uciekinierka na kółkach! Nie było czego ścierać, trzeba było wybrać się na szybkie poszukiwania zaginionej. Odnalazła się, na szczęście czysta.
Aż dziw, że sprzątanie nie zostało jeszcze przez metodyków włączone do modelu konspektu lekcji jako jej stały element.
Ja wiem, bywa różnie. Spieszymy się, odpowiadamy na pytania studentów w naszej przerwie, potem nie mamy nawet czasu czegoś przełknąć. Ale nikt z nas nie lubi chyba zaczynać lekcji od robienia porządku w sali.
Bez względu na rodzaj szkoły i nauczany przedmiot, historie jak te powyżej się powtarzają. A czasami wystarczy tylko przetrzeć tablicę, studentów poprosić o odstawienie swojego stołu na miejsce, a pożyczony z innej sali magnetofon odnieść po drodze do wyjścia. Zajmie to tylko chwilę.
Nagłówek: Photo by Breather on Unsplash