Nie, nie wezmę udziału w wyzwaniu „52 książki w 2021 roku”

Ezra Pound zdefiniował kiedyś wielką literaturę jako „po prostu język, ale naładowany znaczeniem do granic”. To jeden z moich ulubionych filologicznych cytatów, który zresztą otwierał tekst mojej pracy magisterskiej z dziedziny tłumaczenia literatury. Przypomniałam sobie ostatnio te słowa, kiedy akurat podczas świątecznego urlopu usiadłam na spokojnie z książką w rękach. czytaj dalej

10 przemyśleń po miesiącu pracy jedynie online

Nowa sytuacja sprawiła, że staliśmy się wszyscy bardziej drażliwi, a skłonność do narzekania przybrała na sile. Podobno dobrze robi na głowę szukanie plusów i cieszenie się każdym drobiazgiem. Faktycznie chyba zaczęliśmy dostrzegać nawet te aspekty naszej codzienności, które do tej pory były czymś oczywistym. No, nie sądziłam, że zatęsknię za joggingiem na autobus, a jednak – da się! czytaj dalej

Chleba i igrzysk? O lekcjach w telewizji

Ile nam potrzeba, żeby przełknąć wpadkę podczas telewizyjnych lekcji, a ile, żeby….znieważyć drugiego człowieka?

Kiedy w poniedziałek obejrzałam pierwsze fragmenty emitowanych ostatnio telewizyjnych lekcji, najpierw się zaśmiałam, potem śmiech przeszedł w zdumienie, na końcu zaczęłam się zastanawiać, że coś tu nie gra. Nie taką szkołę znam. Byłam pewna, że podobnie jak w reklamach nie grają prawdziwi farmaceuci, i tutaj mamy do czynienia z aktorami z castingu, którzy mieli odgrywać rolę nauczycieli. czytaj dalej

Czwórka z plastyki z życzeniami na 2020 w tle

Od bardzo dawna nosiłam się z zamiarem napisaniem tego, co myślę o szeroko rozumianym talencie i podejściu szkoły jako takiej do uczniowskich chęci i pasji. Zmotywowała mnie poniekąd Riennahera, publikując swoje noworoczne plastyczne wyzwanie, którego – choć w domowym zaciszu – nie omieszkałam się podjąć. No bo dlaczego nie, skoro lubię rysować? I właśnie ten argument powinien być wystarczający i na nim powinno by się zamknąć dyskusję na temat wspierania rozwoju talentów, jednak rozwinięcie swojej wypowiedzi byłabym chyba Czytającym winna. czytaj dalej

Nauczyciel też człowiek

Ten tekst miał pojawić się prawie miesiąc temu – w Dzień Nauczyciela. Nie pojawił się, i wcale nie dlatego, że „jak każdy nauczyciel” wróciłam z pracy, wyciągnęłam się na kanapie, zapominając o całym świecie, a to wszystko w dodatku za „połowę krótszą pracę” i „niesprawiedliwie przyznane miesięczne wynagrodzenie” równe „normalnemu etatowi”. Prawda jest taka, że akurat w tamten dzień rano miałam wolne, więc przygotowywałam się jeszcze do pracy – tworzyłam materiały, które będą przez kolejne dni inspirować studentów, a przy tym pozostaną merytorycznie i metodycznie dobrze skonstruowane. Obiad zjadłam naprędce, ściślej mówiąc, zostawiłam połowę, żeby zdążyć na kolejne zajęcia. W tym miejscu muszę jednak uczciwie przyznać, że w trakcie jedzenia oglądałam serial. Sama jestem sobie winna, że nie zjadłam, trudno – było jeść, a nie śmiać się do monitora. Fakt obejrzenia serialu podczas obiadu nie umniejsza jednak moich kompetencji, a wręcz przeciwnie – pokazuje, że nauczyciel w swojej codzienności niczym nie różni się od fryzjera, biznesmena, programisty, studenta. czytaj dalej

Zabawne momenty z życia lektora dwóch języków

W życiu każdego nauczyciela zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Czasami jednak zdarzają się też te zabawne, szczególnie jeśli to nauczyciel języka. A jeśli to nauczyciel dwóch lub więcej języków, to już w ogóle bywa komicznie, co wynika z odrobiny zmęczenia z domieszką chwilowego braku prądu. Dziś krótko o kilku zabawnych momentach, których zdążyłam doświadczyć sama, ale na szczęście nie jestem w tym odosobniona… czytaj dalej

Czy istnieje życie po Erasmusie?

Spokojnie piję ulubioną kawę, patrząc przez okno kawiarni na pierwsze wiosenne promyki słońca, kiedy w głośnikach głos dziennikarza milknie i pojawia się piosenka. Ojej – podskakuję w duchu – przecież to „piosenka z Erasmusa”! Po kilku latach nic się nie zmienia w tej kwestii, na dźwięk wspomnień pojawiają się jeszcze, gdzieś tam w środku, miłe uczucia. czytaj dalej

Czytelniczy szach-mat

Nigdy nie umiałam grać w szachy. Nie nazwałabym siebie szachową ignorantką, jednak od najmłodszych lat każda próba nauczenia mnie zasad tej gry kończyła się fiaskiem. Jakże różniła się wtedy, od tej ogólnie przyjętej, moja – jako kilkulatki – wizja tego, jak powinny poruszać się szachowe figury. Trudno było mi zaakceptować, że w moim biało-czarnym królestwie, na dodatek podczas balu, ktoś narzuca postaciom krępujące ich ruchy zasady, zgoła inne niż zakładał mój scenariusz. Gra ze mną wtedy nie miała więc najmniejszego sensu, toteż nikt mnie do szachów nie zmuszał, miał jeszcze przyjść na nie moment, a na tamtą chwilę pozostały jedynie skoczki i warcaby. Zasady zaakceptowałam nieco później, ale w szachy jakoś i tak nie grałam. czytaj dalej

Uczę obcokrajowców w Polsce

Podczas gdy tylu Polaków codziennie sprawdza datę ważności swojego paszportu i w myślach powoli pakuje walizki, rozważając emigrację zarobkową, do Polski przyjeżdżają mieszkańcy innych krajów. Na chwilę, na wakacje lub na dłużej, do pracy. Niektórzy się aklimatyzują i zostają. Inni wracają do siebie. Ale wielu z nich łączy jedno – uczą się polskiego. Dlaczego? czytaj dalej